100% amator, bez żadnego medalu, tytułu, rekordu itp. – środowisko współzawodnictwa to nie jest to, gdzie czuję się komfortowo. Przygoda z E-bike to naturalna konsekwencja wcześniejszych pasji – bo tak na pewno mogę nazwać wszystko, co robię sportowo…
Zaczęło się od Enduro- motocyklowego – wtedy kiedy do lasu można było wjechać… Kilka edycji Enduromanii w Karpatach Rumuńskich – dla niewtajemniczonych – to są zawody na orientację- gdzie wynik to efekt skutecznego planowania, trudu zespołu nawigacji i szczęścia…to jedyna na razie forma zawodów w których uczestniczyłem w ogóle.
Po latach konwencja się dla mnie zakończyła – bo wymagała skupienia się na tej dziedzinie, treningach, a z czasem pojawiły się pewne ograniczenia…
No i rower MTB – naturalnie on zawsze był gdzieś obok – ale jak teraz porównam to co kiedyś było MTB, a jest teraz…Tu musze przyznać, że odkryłem to wszystko, co mnie naprawdę kreci. Natura, wysiłek, technika jazdy – to w wersji eko daje MTB … no i walczyłem … walczyłem z bananem na twarzy … ale w końcu przyszedł inny czynnik … PESEL…
To, jak i codzienność, praca, czas i nie ukrywam ciągle inne pasje, konkurujące, doprowadziły do tego, że coraz trudniej było wyjechać… a i świadomość skutków maksymalnego wysiłku jest oczywista (jestem z wykształcenia lekarzem)
Zatem powstało pytanie co dalej proszę pana … I stało się – pojawiły się pierwsze elektryki – a że mam szczęście znać super gości z Gianta – Sport Attack Kraków – zostałem zacięty jak przysłowiowy okonek – i dostałem na test pierwszego mojego EMTB…
Reszta to w zasadzie klasyka tematu… Po weekendzie w mojej okolicy – dolinki podkrakowskie, wiedziałem, że jestem na początku kolejnego fantastycznego rozdziału w mojej historii MTB. Pozostaję w ciągłym procesie szkolenia dzięki przepozytywnym kontaktom z ww.
Mam szczęście mieszkać w otoczeniu super treningowych tras… I bawię się z ciągle z tym samym bananem na twarzy 🙂
Rower z tzw. paluszkiem dał nowe możliwości – techniczne, ale i logistyczne – uwielbiam okolice Pienińskiego Parku Narodowego – blisko, ciekawie, w pełnej palecie możliwości… A od kiedy moja kochana żonka – w końcu tez przekonała się do tego…plany stały się ambitne – tzn. oczywiście w aspekcie krajoznawczym – bo techniczne MTB to las wolski is king!!!
Zapraszam Was na E-bike’ową przygodę górską!
Zaryzykujcie, a gwarantuję, że będziecie zadowoleni! Jedyna obawa – nie będzie chcieli oddać E-bike!
Do zobaczenia!