„DLACZEGO WARTO I JAK SZKOLENIE ŻEGLARSKIE, KTÓRE W KONSEKWENCJI UMOŻLIWI SAMODZIELNE PROWADZENIE JACHTU PODNOSI SAMOOCENĘ I ROZWIJA OSOBOWOŚĆ”
Przeczytaj artykuł kapitana Tomasza Ilnickiego, który już w czerwcu poprowadzi razem z Wygodą pierwsze kursy na patent żeglarza jachtowego!
„Z góry przepraszam za mój brak obiektywizmu, ale osobiście uważam, że żeglarstwo powinno być obowiązkową umiejętnością nabywaną przez młodzież na przełomie szkoły podstawowej i średniej, może ze wskazaniem na szkołę średnią.” (Tomasz Ilnicki)
Dlaczego? postaram się na to choćby skrótowo odpowiedzieć:
Uczy szacunku do wiedzy i umiejętności.
Wsiadając do samolotu ufamy, że pilot umie latać. Mustrując na jacht, że Kapitan wie co robi. Tak jak pilotem nie zostaje się w rok, a nawet jak, to najpierw drugim a dopiero później kapitanem statku powietrznego. Tak i w żeglarstwie Wielkim Kapitanem zostaje się pomału, w zdobywaniu wiedzy, praktyki, budowanej na doświadczeniu własnym i opowieściach innych Kapitanów. Jesteście na początku drogi ale Żeglarz Jachtowy daje już bardzo duże możliwości a każde Wasze żeglarskie doświadczenie będzie budować w Was przyszłego Wielkiego Kapitana.
Uwierzcie mi, na środku oceanu, w ciężkim sztormie nikt Wam nie pomoże, część załogi, która pogodziła się już z losem leży w kubryku na koi, a wtedy Wy, już Wielcy Kapitanowie przez dzień, dwa stoicie za sterem, wykorzystując całą swoją wiedzę i doświadczenie robicie wszystko żeby z tej chwilowej opresji wyjść cało. Kiedy już po tych dwóch dniach na pokładzie zjawiają pierwsi ozdrowieńcy, kiedy widzicie na ich twarzach zdziwienie, że się „udało”, jest satysfakcja. Wy przecież doskonale wiecie, że nic się nie udało, tylko Wy po prostu umiecie to robić. Taka „przygoda” buduje relacje do końca życia, autorytetu sobie nie wykrzyczeliście, bo tak na jachcie się nie da, niezaprzeczalnie go macie dzięki wiedzy, umiejętnościom i odwadze.
Uczy kolektywnego działania.
Każdy z nas jest indywidualnością, więc grupa jest zbiorem indywidualności, to oczywiście truizm, oczywista oczywistość. Tu dochodzimy do sedna sprawy, pływanie, zwłaszcza na dużych żaglowcach, chociaż na mniejszych również, wymaga działania wspólnego. Każdy z nas w pewnym zakresie musi trochę odpuścić swoje „ja” na potrzeby naszego wspólnego „my”. Niektóre cele można osiągnąć tylko i wyłącznie w kolektywnym działaniu, to jest nauka która zostanie z nami na zawsze i przyda się w każdej naszej aktywności, zawodowej również.
Nie da się przebrasować dolnego marsla na „Pogorii” w pojedynkę. Jednocześnie trzeba obsługiwać szoty, brasy, do obsługi każdej z tych lin potrzeba kilku żeglarzy. Na mazurskim jachcie sternik od biedy może, przy zmianie halsu, sam obsługiwać szot grota ale już do szotów foka potrzebuje pomocy załogi.
Uczy wzajemnej tolerancji.
Dzisiaj kiedy niemal każdy ma swój i tylko swój pokój, czy w domu, czy w mieszkaniu, na jachcie spotyka się z inną rzeczywistością. Na jachcie jesteśmy niejako na siebie skazani. Ograniczona przestrzeń, buduje bardzo fajną atmosferę do ciekawej wymiany zdań i poglądów. Uczy wsłuchiwania się w to co inni mają do powiedzenia i dobrego motywowania swoich własnych poglądów.
Uczy umiejętności zarządzania zespołami ludzkimi.
Sternik jest niejako władcą i carem, on decyduje kiedy wykonać zwrot, jak się zachować w sytuacji kolizyjnej, wydaje komendy do obsługi żagli. Sternik u nas na kursie będzie oczywiście stanowiskiem rotacyjnym, każdy więc będzie w swoim czasie władcą i carem, swoje zapędy autokratyczne będzie musiał ograniczać, pamiętając, że kiedyś inny członek załogi wymieni go na stanowisku cara i może być nieciekawie.
Uczy odpowiedzialności.
Wszystkie działania bądź ich zaniechanie pociągają za sobą jakieś skutki. W życiu codziennym często odstęp czasu miedzy zaniechaniem a jego konsekwencją może być nawet bardzo duży, nie łączymy więc zaniechania z jego skutkiem, w ciągi przyczynowo skutkowe. Na jachcie jest inaczej, czegoś nie zrobiłem, coś zaniedbałem, coś zrobiłem mało starannie, wszystko to wychodzi niemal natychmiast, przy odcumowaniu, przy pierwszym zwrocie, tu nic się nie ukryje. Jeżeli coś robisz, rób to dobrze, to też jak sądzę nauka na całe, nie tylko żeglarskie życie.
Ubogaca nasz sposób aktywności w mediach społecznościowych.
Pokazuje nasz styl życia, naszą hierarchię wartości. Ile tam można pokazać wspaniałych chwil, tych pięknych poranków nad wodą ze wschodem słońca w tle, również tych kiedy powiewa grozą, dmucha, pada i faluje a my sobie spokojnie przy kawie czy herbacie, lanej do pół kubka żeby się nie wychlupało, czekamy aż przejdzie, bo przecież doskonale wiemy, że kiedyś taka marna pogoda się skończy. Jesteśmy osobnikami stadnymi i ważne dla nas jest jak jesteśmy odbierani przez innych w naszej szeroko rozumianej grupie a dobry odbiór przenosi się wprost na naszą dobrą samoocenę.
Oczywiście można spędzić wakacyjny urlop na wczesnym rannym wstawaniu tak żeby zdążyć na plaży rozstawić parawanik albo ręczniczek położyć na leżaczku gdzieś na „olu”, ale można też inaczej i taki model szeroko rozumianej aktywności wakacyjnej Wam proponujemy.
Więc co? Jedziemy w konwencji:
„Dziś na kursie a jutro już sami odpowiedzialnie i bezpiecznie weźmiemy sobie jacht do prowadzenia. Może nie koniecznie na początek coś wielkiego, ale czy mały czy duży statek każdy ma swojego Kapitana i to właśnie Wy nim będziecie”
AHOJ ŻEGLARZE!!!